Bajka o kosmicie
Kosmita wytrzeszczył na mnie oczy jak żaba na piorun – zresztą był trochę podobny do smutnej zielonej żabki – i przez jakiś czas wyglądał, jakby chciał uciec. Potem pokręcił gałką urządzenia, które miał na szyi i zaczęłam rozumieć jego trąbienie, a on najwyraźniej zaczął rozumieć mnie.
Nie mówcie nikomu, ale w ogródku znalazłam kosmitę.
Był całkiem mały i zielony, więc się nie rzucał w oczy. Nie zwróciłabym na niego uwagi, gdyby nie trąbił.
Siedział sobie pod liściem kapusty, strasznie smutny, i trąbił, aż truskawki się trzęsły.
– Co ty tu robisz? – spytałam. – Przecież to nie sezon na kosmitów.
Chciałam go rozweselić, ale wcale mi się nie udało.
Kosmita wytrzeszczył na mnie oczy jak żaba na piorun – zresztą był trochę podobny do smutnej zielonej żabki – i przez jakiś czas wyglądał, jakby chciał uciec. Potem pokręcił gałką urządzenia, które miał na szyi i zaczęłam rozumieć jego trąbienie, (...)